Zmienia się pogoda i słonko zaczyna się częściej wychylać zza deszczowych chmur, robi się cieplej. Z wiatrem zawsze zmienia się pogoda a dziś wiało, czułam to kiedy znalazłam się na łąkach gdzie latają samolociki, takie sterowane a czasem przeleci wyżej na niebie helikopter czy awionetka. Dziś latały te większe ludzkie ptaki nieba, bo wiał mocny wiatr, z każdą chwilą coraz większy. Jadąc boczną uliczką ujrzałam pięknego ptaka, taki znak pomyślałam. Musiał być duży czyli jastrząb czy orzeł , bo nim aparat miałam w ręku był już wysoko a i tak dobrze widoczny. Jakoś tak fajnie zrobiło mi się na duszy, myśli się wyciszały, nerwy koiły tym co mnie otaczało. Kiedy szłam sobie lasem już naspadało liści i szeleściły pod moimi stopami a liście w koronach drzew szumiały niezwykle mocno pod wpływem podmuchów wiatru a ja wyciszałam się tymi odgłosami, były głośniejsze od moich myśli 🙂. Przyglądałam się sobie myśląc jak natura oddaje stan wewnętrzny człowieka i jak to mi pomaga ogarnąć swoje wnętrze. Doceniam chwile spędzone w tym miejscu, bo za kilka lat czy kilkanaście, wszystko może wyglądać inaczej, miasto wciąż się rozrasta pochłaniając wolne przestrzenie. Dziś stałam patrząc za ptakiem a potem odwróciłam głowę patrząc na domy i łąki dostrzegłam wysokie wieżowce z centrum miasta Warszawy. jeszcze daleko ale już tak blisko, więc ciesze się każdą chwilą tutaj pośród przyRody.
Tag: Jesień
Bursztynowy las. Fotorelacja
Słoneczny dzień, cały słoneczny dzień dał mi szansę na odwiedziny Lasu, w którym jest mój bursztynowy las. Do południa byłam w przestrzeniach łąk i w lesie dzikim a parę dni wcześniej w lasku miejskim, gdzie Krąg spotkałam. Ten lasek miejski nie jest duży ale różnorodny. Tutaj mam swoje miejsca mocy, Miejsce Wiedźmy przy moczarach, Miejsce Brzozowych Sióstr przy wrzosach, Miejsce Polankowe czyli leśna polanka mała , Miejsce Kręgu z Krzaczorków i Miejsce Bursztynowe. To ostatnie miejsce, ten Bursztynowy Las najpiękniej się prezentuje, gdy słońce opromienia go jesienią, bo wtedy liście tworzą niezwykłą aurę. Tym razem przybyłam w czasie zachodzącego słońca, jak zwykle patrzyłam i odczuwałam. Pomyślałam nawet, że skoro słoneczko już na czubkach koron drzew jest tylko, nie zrobię zdjęć.
Ale z drugiej strony, czemu mam się nie zabawić chwilę aparatem i tym, co widzę. Rozpłomienione pomarańczem życie, tańcząca w koronach drzew radość, poczucie bliskości, ożywienia, witalności. Kobiecość tańcząca we mnie, rozpłomieniona w drzewach, tańcząca w liściach wirujących, szeleszcząca, rozbawiona i zachęcająca do zabawy, do płynięcia z życiem w każdym wieku, w każdym momencie życia. Jestem Wdzięczna Kobietom z mego Rodu, za wszystko, co otrzymałam od nich.One żyją we mnie, żyje ich siła i ich słabości. Te słabości są słabościami dopóki nie zrozumiem lekcji, nie rozpoznam tematu w sobie. Wtedy słabość zamieniam w siłę, buduję swoja moc. Kobiecość to szczególny temat w mym życiu, takie wybrałam ciało więc z poziomu kobiety doświadczam życia. Im bardziej kocham siebie jako kobietę tym bardziej doceniam męskość w sobie, tym mocniej czuję pojednanie tych tematów w sobie. Jakby nigdy nie było rozdzielenia.
I tak przeszłam od koron drzew do ziemi, gdzie zapalił się słoneczny blask na linii zachodzącego słońca. Wszystko zapłonęło ogniem, ogniem pomarańczu, ciepłym żółtym, złocieni… bursztynowe cudne barwy, miodowe ciepłe kolory, aż miło na sercu i w całym ciele 🙂
I tak też uzyskiwałam spokój ducha, stan ciszy w sercu bo bardzo mocno wypływały sprawy relacji, szczególnie z kobietami, uzdrawiała się linia kobieca mego rodu.
To trzecia część serii relfleksji i rozmyślań. Pierwsza w Leśnym Kręgu , Druga Słońce Rozpłomienia a trzecia w tutaj, w Bursztynowym lesie.
Drogowskazy: słowa z Biblii.. „zmień przekleństwo z błogosławieństwo”… dla mnie każdy wybór dokonany z poziomu serca jest drogą ku własnemu błogosławieństwu. A bywa on czasem niezrozumiały dla innych. I wiem jedno, kiedy dokonuję wyboru, muszę wejść stan spokoju, inaczej prawda, którą ujrzę może mnie wytrącić w ocean emocji, wtedy nie ma wyboru, jest nadal walka. Stan spokoju, to stan kiedy patrzę z innego poziomu, miłość Bóg, Duch, pozwalają dostrzec w sobie i drugim człowieku coś więcej niż moje oczy i myśli, to poziom gdzie mogę odczuwać wiele wymiarów danej sytuacji… umysł jest wyłączony, emocje nie mają dostępu, ( to znaczy, czuję emocje, pozwalam im wypływać, przezywam żeby je poznać, żeby je nazwać, żeby wreszcie móc je puścić wolno a nie chować głęboko w cieniu. Lecz wewnątrz, bardzo głęboko we mnie, jest zaufanie że wszystko dzieje się w porządku, bo mimo emocji bardziej skupiam się na ich obserwowaniu i poznawaniu niż na tym, żeby mnie zalały doszczętnie zawładnęły a wtedy ślepo oddaje się odwetowi wobec raniących osób, wtedy jest walka. Poznanie emocji daje zrozumienie siebie, często też można dojść skąd się wzięły i wtedy je przyjąć, uzdrowić swoje rany ) jest stan spokoju, ciszy a w niej można dostrzec linie czasowe, wybory lub brak wyborów. Trudno to opisać, to nowy stan, nowe doświadczenie, będę je pielęgnować aby utrwalił się ten stan na stałe. Bo chodzi o to, że w sercu kiedy jest cisza może wybrzmieć dźwięk miłości, tej boskiej, to stan zero dla mnie… to stan gdy połączona z Duchem jestem pełną wibracją miłości. W stanie spokoju mam dostęp do najczystszego dźwięku, dźwięku miłości, harmonii a to jest stan zero. Każdy narząd w ciele ma swoją wibrację właściwą sobie. Kiedy jest dysharmonia bo jest nadmiar albo niedomiar w energetyce powstaje choroba w ciele, w danym narządzie. Powrót do zdrowia oznacza powrót do stanu zero danego narządu, do pracy we właściwej tonacji a ona daje odpowiedni dźwięk właściwy danemu narządowi. Wszystkie narządy razem grają w jednej orkiestrze muzykę wszechświata, razem tworzą coś pięknego.
Tak samo moje spotkania z ludźmi, z każdym człowiekiem dotykamy się aurami. Każdy z nas tworzy właściwy sobie dźwięk, wibrację i albo rezonujemy ze sobą albo wprost przeciwnie lub jesteśmy obojętni. Każdy dysonans we mnie wobec osoby oznacza, że potrzebuję w sobie odnaleźć właściwą wibrację. Bo emocje to też dźwięk, każde uczucie to dźwięk, każde słowo to dźwięk, każdy kolor to dźwięk itp. – Wibracje, boska matematyka. Kiedy jestem w stanie zero czyli w miłości, w jedności, w ciszy , kiedy czuję Boga, mogę też tak patrzeć na świat na ludzi mogąc zrezygnować z ludzkiego spojrzenia, oddając się Duchowi cała. Wtedy świat wygląda inaczej. I tak bym chciała być w tym stanie zawsze, ku temu zmierzam i w tej drodze chcę wytrwać.
Mandala jesienna w nietypowych kolorach
Mandala jesienna z barwami innymi niż zwykle…
właśnie te barwy fiolety, burgundy, borda, stały się dla mnie ważne w poprzednich jesieniach, to było odkrycie nowej palety barw… to było odkrycie części samej siebie. W ten sposób stało się jasne, że kiedy coś we mnie się otwiera, zmienia się moje widzenie świata a może nie zmienia a poszerza i pogłębia. 06.10.2016
Minerały: rubin, bawole oko, ametyst, cowelin ( metaliczy połysk kobaltu)
Mandala jesienna słoneczna
Mandala jesienna, słoneczna i radosna.
Barwne liście mnie urzekły, zachwyciła mnie dziś przyroda, taką lekkość na duszy miałam i taki żar w sercu, by stworzyć coś pięknego… jak czułam tak tworzyłam, słońca czar wplotłam i Gai wspomnienie, żar lawy i czysty dotyk kryształu, zapach ziemi i roślin z wiatrem w powietrzu lecących… co widzę to tworzę, tworzę jak czuję i zawsze jest inaczej, już nie tak samo jak zawsze. 06.10.2016
Minerały: bawole oko, ametysty, koweliny, kryształ górski, mandarynkowa aura i angel aura po środku, andara czerwona i żółta i niebieska, kuliste agaty i karneol.
Mandala jesienno-letnia
Mandala jesienno- letnia(16.10.2016)
Światło potrafi rozświetlić ciemność, ciemność nie potrafi rozświetlić ciemności, potrzebuje światła. Lecz obydwa dla siebie są ważne, wspòłistnieją. Kwiat który się złamał posłużył do mandali- rozświetla ją swoją barwą , muszelki z nad morza wkomponowały się w bordowy klimat jesieni, agaty połączyły mnie z ziemią, chryzokola z morzem i wodą oraz kosmosem a kamień księżycowy z księżycem i nocą. Kwiat rozświetla mandalę i muszelki a kryształy pomagają emanować wew. pięknem na zewnątrz. W centrum brązowego wnętrza kwiatu jest kryształowa kula.Kiedy padnie strumień światła rozświetli ją tęczowo.
Najmocniejszy blask to ten we własnym wnętrzu, o niego trzeba dbać i pielęgnować, oczyszczać jak umiemy najlepiej, rozniecać iskierkę swego światła. Wtedy pięknie się łączy z każdym światełkiem, które jest wokół, które spotykamy na zewnątrz swych dróg. Ana 17.10.2016
Minerały: Agaty kuliste, kamień księżycowy szaro-biały kula, chryzokola, kryształowa kula, kryształy górskie szpice
Słońce rozpłomienia świat cały
Niezwykły dzień
W sobotę odkryłam Leśny Krąg z krzaczorków i zapragnęłam żeby pojawiło się słońce, żebym bursztynowy las mogła wtedy odwiedzić. No i minęły trzy dni i stał się dzień ósmy listopad pełen słońca, cały dzień było słonecznie, ale to była radość!
O poranku zapragnęłam przestrzeni i odwiedziłam łąki i ugory za miastem, gdzie przestrzeni było dużo. W zasadzie nie robiłam nic specjalnego, stałam i patrzyłam, oddychałam. Ale nie mogłam się oprzeć rowerkowi i słońcu, musiałam wyciągnąć aparat.
Refleksje : Każdego dnia wiele się dzieje u mnie, nie każdy dzień jest wesoły, czasem nachodzą mnie różne myśli i emocje dość ciężkie. Kiedy mogę włączam muzykę, ona potrafi mnie rozbroić z murów, stopić lód zamieniając go w łzy. Ostatni czas był bardzo pracowity, wiele w sobie musiałam zmienić, doświadczałam rozpuszczania jakiś wzorców, czasem było mi ciężko. Dlatego te deszczowe dni października tak mnie smuciły, tęskniłam za słońcem bardzo. Więc patrzyłam w słońce, oddychałam przestrzenią żeby ją w sobie odnaleźć i żeby ją poczuli ludzie w kontakcie ze mną. Czasem właśnie o to chodzi, by zwrócić wolność i przestrzeń sobie by ją zwrócić innym. Czasem można pożegnać pewne wzorce związane z relacjami u siebie i nagle związki z ludźmi ulegają zmianie. Przechodziłam różne fazy w tym miesiącu z tym tematem, naprawdę chwilami serce mnie bolało, nerwobóle i ciśnienie skakało ( zawsze wtedy gdy czegoś nie przyjmuję do serca, ehhhh, czasem mam naprawdę wysokie ciśnienie, harmonia mi się marzy w tym) i krzyż bolał. Od jakiegoś czasu czułam, że energie przyśpieszają i ja czuję, że zwiększa się u mnie aktywność, więcej zadań do wykonania, więcej wyjścia do świata, więcej zaangażowania w jakieś sprawy- ufff chwilami miałam dość. Pomyślałam, że ten krzyż to też dotyczy podstawy, korzeni moich- uzdrawiają się sprawy rodowe i kontakty z ludźmi. Więc to, co mnie spotyka obecnie tak naprawdę dotyczy uzdrawiania przeszłości, już się skończył pewien etap w sobotę piękną słoneczną również – 12.11. Zrozumiałam, poczułam całą sobą, całym sercem i ciałem że czasem żegnając kogoś ze swojego otoczenia, nie mogę myśleć, że odrzucam kogoś, że ktoś to mi coś zrobił itp. Zrozumiałam, że kiedy przyznam, że dzięki komplikacjom w naszej relacji zyskałam coś cennego, to we mnie zrodzi się wdzięczność. Wdzięczność to coś więcej niż przepraszam, wybaczam, to wyjście poza dobro i zło… to zobaczenie w drugim człowieku siebie, to prawdziwe przyjęcie w siebie tego co raniło, rozpoznanie, uznanie tego, wyciągnięcie wniosków i mądrości, co rodzi spokój… po prostu masz spokój w sobie, żadnej walki, żalu, jest spokój i miłość. I to oznacza, że nikogo nie odrzucam, że nie osądzam wtedy a patrzę z miłością i zrozumieniem, nawet jeśli nie mogę być blisko. Bo dla tej osoby moja bliskość może sprawiać, że będzie sobie szkodzić. Więc rozstania wtedy bywają dla dobra drugiego człowieka, nie przecie niemu. Powiem, chcę tak się czuć zawsze, niech mi będzie dane, będę się starać, bo nie każdą jeszcze tak odczułam. Właśnie zaczęłam tak robić.
I w tej przestrzeni zrobiłam zdjęcie słonka aż mnie coś odwróciło… zobaczyłam drzewo i na samym czubku ptaka, poczekał aż zdjęcie zrobię a zaraz potem zleciał, to sokół Pustułka, znam je, w tej okolicy już je spotkałam. Zbliżenia nie było ale za to jak pięknie na rozpostartych skrzydłach sfrunął nad łąki łagodnym majestatycznym lotem i tam zniknął. Zwiastun dobrego.
Zaglądnęłam do lasu, do dwóch. Przed południem tuż obok łąk do „dzikiego” a popołudniu zajechałam do Lasku „miejskiego” .
Spotkałam zachód słońca, chmury malujące niebo i księżyca połówkę na niebie oraz znak, skrzydła anielskie :
I cudnie rozpłomienione ogniem słońca liście i drzewa, prawdziwa magia… nie spodziewałam się takiej obfitości tego cudu.
Drzewa
Jesiennie wspominkowo, sentencje
Jesiennie wspominam…
„Lepiej popatrzeć prawdzie w oczy niż zamartwiać się, że jej nie znasz.”
Jesienne kwiaty z sentencją wartą zamyślenia się nad nią i poczucia ją w sercu.
„Czy możesz spojrzeć w przeszłość z taką samą przyjemnością jak spoglądasz w przyszłość?”
Rośliny jakże miło popatrzeć na zdjęcia, kiedy wszystko już zniknęło, no prawie wszystko. Bo już zaraz zima biała przyjdzie, mam nadzieję że nie sam mróz, i będzie inspirować.
„Pamiętaj, że miłość to jedyna wartość, która się mnoży, jeśli się ją dzieli”
Jesień w kroplach pajęczyn zaklęta
Poranek zaczął się od mgły, która zainspirowała mnie do zdjęć. Ale po drodze odkryłam krople na pajączynce wiszącej u brzózeńki. A kiedy odeszłam zobaczyłam pajęczyny na innych roślinach.
Bo czasem warto oddalić się od obiektu, myśli, wyobrażenia żeby spojrzeć na poszerzony obraz i zmienić punkt widzenia. Można dostrzec, co jest zakryte tuż przed naszymi oczami i wtedy dotknąć tego cudu makrokosmicznego okiem i sercem.
Oto jesień mgłami osnuta w pajęczych niciach zaklina piękne chwile.
Serduszko- tak pomyślałam gdy robiła zdjęcie…
Klejnot a w nim wszystko co cenne
oddycha i lśni niczym moja własna dusza.
Zaklęty w niej żywy obraz
aby poruszał serce do życia
i chwytania chwil pięknych.
Bo to są skarby,
które ze mną podążą przez wieki,
na zawsze zaklęte w mej duszy żywe perełki.
.
Jesienny las, bursztynowy dom.
Ponieważ synek potrzebował opieki w tamtym tygodniu, nie mogłam ziścić pragnienia pojechania samotnie do lasu. Czasem czynić w życiu można tylko to, co jest konieczne, rezygnując z niektórych przyjemności. Z czasem wszechświat odda z nawiązką chwile cierpliwości i zaufania, że nie zawsze trzeba mieć wszystko od razu.
Mimo, że miałam lenia, dojechałam do lasu wczoraj na rowerze. Wjechałam w pewnym momencie w sosny, poczułam intensywny zapach w tej przestrzeni, puca nagle powiększyły się o wielkie oddechy olejków aromatycznych. Brązowy dywan igiełek na glebie i zielone poszycie nad głową w koronach zrobiły miłe wrażenie. Poczułam się wolna, poczułam że tu jest przestrzennie i uzdrawiająco. I kiedy wjechałam w inną część lasu poczułam szok zmiany. Więc stanęłam i czułam jak nogi się pode mną uginają, od zapachu i barw i wrażeń. Wokół pomarańcze, żółcienie, złocistości, brązy w bursztynową aurę zaklęte. Ogrom wzruszenia, więc nadmiar emocji i chaos myśli bardzo mi przeszkadzał, zezwoliłam mu odpływać. Skupiłam się na wyciszaniu, na oddychaniu, na odczuwaniu chwili żeby pojąć co mnie trzyma w tym miejscu, przy tym drzewie. I napisałam stojąc pod drzewem słówko od serca. 02.11.2015:
„Leśna korona drzew zaprosiła w swe progi. Poczułam się jak gość zacny w domu, jak w swoim. A pod jej kopułą płynną bursztynową strużką esencja otula i do serca spływa przez spragnione usta. Ana Anilalah Eu-lalia 02.11.2015
Las sosen
Drzewo które natchnęło mnie słowem wypływającym z głębi mnie samej. I stała się magia, zaklęcie stało się moją rzeczywistością.
Przecudne korony drzew, bursztynowy dach domu.
Wnętrze bursztynowego domu, jego serce jak dla mnie i jego Duch. Tutaj przytulałam się do duszy drzewa, z nim byłam, jego posłuchałam. Z ciężkim sercem się rozstałam ale i lekkim, bo inna weszłam w tę przestrzeń a inna z niej wyszłam ugoszczona pokarmem, utulona ciepłym słowem, dotknięta barwą i duszą tego miejsca i chwili.
Jesień na ugorach
Co za dzień… rano zadzwonił do mnie synek Juli, że zapomniał rzeczy na plastykę. Więc odebrałam Nataniela i na rowerach zajechaliśmy pod szkołę i dzwonię do syna, gdzie jest? A on że czeka przy głównym wejściu! No ja też tam czekam! Tyle że nie przy tej szkole ha ha ha… ale się zakręciłam, bo syn już w gimnazjum a ja do podstawówki pojechałam. Masz ci babo placek hi hi hi ha ha ha ubaw ma z siebie po pachy 😀 😉
Pojechaliśmy więc do gimnazjum i przy okazji na Białołęckich ugorach fotokomórką kliknęłam kilka fotek. Bardzo piękna jest ta ognista jesień.